Sport to zdrowie.
W zdrowym ciele zdrowy duch.
Tak, tak, jasne. Cudowny świat kontuzji i urazów dotyczy każdej dyscypliny. Nawet szachiści mają problemy z kręgosłupami, czy stawami. Według mnie każdy sport wymaga wsparcia w postaci ćwiczeń rozciągających, dbania o kondycję i sprawność mięśni, czy to będzie rower, czy żeglarstwo, czy podnoszenie ciężarów, czy bieganie. Warto więc dbać o ciało. Warto uprawiać gimnastykę, dużo się rozciągać, rozgrzewać stawy i mięśnie. Chcesz zminimalizować ryzyko urazu – dbaj o elastyczność mięśni i stawów. Dbaj o siebie. To się zawsze przydaje. Oczywiście nurkowanie nie wymaga super sylwetki, dość powszechny widok na nurkowisku to jowialny dżentelmen z wydatnym brzuszkiem. Od razu warto sobie uświadomić jedną rzecz – samo nurkowanie nie jest dyscypliną podnoszącą naszą kondycję, nie wpłynie znaczącą na sylwetkę. Ba, śmiem uważać, że ta dyscyplina wpływa negatywnie na prezencję naszej sylwetki. Środowisko nurkowe skore jest do zabaw, wieczorne grille, imprezki to normalka. Nurkowanie dodatkowo strasznie poprawia apetyt i człowiek po serii nurków odkrywa w sobie niesamowite możliwości pochłaniania jedzenia. Żegnaj piękna sylwetko? Spokojnie, nie ma tragedii, po prostu nurkowanie wymaga od nas dbania o siebie, szanowania swojego ciała. Tutaj pozwolę sobie na małą dygresję o środowisku nurków. Pośród spotykanej kadry instruktorów i niezliczonej ilości doświadczonych nurków wielokrotnie usłyszałem, że nurkowanie kłóci się z imprezowym stylem życia, że palenie wyklucza się nurkowaniem. I mówili mi to faceci, którzy poprzedniego dnia byli królami imprezy, ich śpiew słyszałem długo potem jak sam odpadłem i udałem się na spoczynek. Mówili mi to ludzie, którzy właśnie zapalali kolejnego papierosa. Nie jestem mnichem. Na szczęście palenie rzuciłem zanim wziąłem się za nurkowanie. To mi się przydało ogólnie – poprawiło kondycję. Pić lubiłem i pić lubię. Lubię whisky, a mówi się, że kolorowe mocne alkohole są najgorsze – najbardziej kacogenne i ciężkie dla naszych systemów neutralizacji toksyn. Jednak przyjąłem zasadę – nie włażę do wody nawet na lekkim kacu. Te dwie rzeczy kompletnie się nie łączą. Zauważasz takie zachowania w trakcie kursu? Omijaj takich ludzi. Nie chcesz by twoje bezpieczeństwo zależało od nich. Znasz to dobrze z autopsji, jeżeli sam lubisz napić się dobrego alkoholu, jakiegokolwiek rodzaju. Jak się za mocno pobawisz, to nieważne, co będziesz robił następnego dnia by zredukować efekty – efekty i tak będą, gorsza koncentracja, gorsza kondycja, takiego dnia najlepiej leżeć plackiem i robić jak najmniej. A już na pewno nie brać się za nurkowanie. Pod wodą może wystąpić kilka zjawisk przykrych dla naszego organizmu, a ryzyko ich wystąpienia ostro wzrasta w przypadku organizmu zmęczonego imprezą.
Wiesz już, że brzuszek nie dyskwalifikuje, nie trzeba mieć super kondycji. Czeka nas dźwiganie butli i pasów balastowych, więc dobrze mieć trochę siły. Niemniej widok nurkujących filigranowych niewiast nie jest niecodziennym widokiem. I one sobie dają świetnie radę. Łatwiej jednak tym, którzy mają trochę siły w ciele.
Warto umieć pływać, ale nie trzeba być pływakiem doskonałym. Co więcej, to właśnie nurkowanie może przyczynić się do poprawy twoich umiejętności pływania. Czasem po prostu związane jest to z blokadami psychicznymi, które nas ograniczają. Jak już wspominałem, część ludzi bierze się za nurkowanie po to by przewalczyć jakieś własne blokady. Szokujące było dla mnie, kiedy dowiedziałem się, że moja dobra znajoma, która na wyjeździe do Grecji kąpała się w otwartym morzu tylko po zmroku, bo, miała poważny problem z wchodzeniem do otwartej wody (nie szło o jej sylwetkę, bo tą miała normalną), zrobiła kurs i jest teraz regularnym nurasem. Takie historie słyszy się chyba na każdym kursie nurkowym. Z kolei nigdy nie spotkałem osoby, która spróbowała nurkowania i powiedziała: „nie, to nie dla mnie, dziękuję, wolę zająć się uprawą ogródka”. Jeżeli już jakiś bodziec spowoduje, że zainteresujemy się tym sportem, to z całą odpowiedzialnością gwarantuję, że kurs nas do tego sportu nie zniechęci. Nawet jeżeli traficie na niekompetentnych ludzi, którzy odstraszą was, zechcecie spróbować z innymi, woda będzie was kusić. Raz spróbujecie i już nigdy nie zrezygnujecie. A przynajmniej będziecie chcieli to kilka razy powtórzyć.
Grunt to dobry „research”, także medyczny, więc z pewnością przed podjęciem kursu i przed wydaniem pieniędzy dowiecie się, czy wasze przypadłości nie dyskwalifikują was w tej dziedzinie. To samo dotyczy szansy spotkania niekompetentnych ludzi na kursie. W Internecie roi się od opinii i warto postudiować je, wyławiając informacje dotyczące danej grupy nurkowej. Istotne są też pierwsze spotkania z ludźmi, którzy mają nas ewentualnie uczyć. Nie wstydzimy się więc pójść na zwykły wywiad by posłuchać tych ludzi i popatrzeć na ich otoczenie. Jaka ta cała ich baza jest. Czy widząc ją macie wrażenie, że to kompletnie przypadkowa banda ludzi, która skrzyknęła się wczoraj? Mają niewiele sprzętu i żyją według dewizy: jakoś to będzie? Dowiadujecie się, że szkoła to w rzeczywistości jeden facet, który jest od wszystkiego? Dowiadujecie się, że jest wielu zainteresowanych więc na jednego instruktora przypada kilkunastu kursantów? Trzaśnijcie drzwiami. Wiem, że będziecie polegać na swoim wrażeniu, na swoim instynkcie. Wiem, że nie macie jeszcze żadnego doświadczenia, ani wiedzy, która pozwoli wam ocenić kompetencję. Niemniej jednak z tymi ludźmi przyjdzie wam spędzić sporo czasu, będziecie z nimi dużo rozmawiać, więc naprawdę ważnym elementem oceny jest tak zwana chemia w komunikacji międzyludzkiej. Musi coś zaiskrzyć w kontakcie, musicie instynktownie polubić tych ludzi. Co z tego, że przeczytacie tonę pozytywnych opinii, że dany instruktor zostanie wam polecony? Jeżeli z miejsca nie złapiecie z nim kontaktu to może oznaczać późniejsze kłopoty w porozumiewaniu się. Nie będziecie mu do końca wierzyć, ufać. Ciężko będzie wam wyciągnąć jakieś informacje, albo o coś zapytać wprost. A to może mieć negatywny wpływ na przebieg szkolenia. To sport towarzyski, nie ma w nim miejsca na odludków, mruków i kamedułów. Trzeba gadać, dużo gadać. Jeżeli więc nie dociera do was to, co mówi do was potencjalny instruktor, wracajcie do domu i kontynuujcie poszukiwania wymarzonej szkoły.